Późny, zimowy wieczór, Doncaster
-Dlaczego znowu ja?!-krzyknąłem.
-Dlaczego? Przypomnij mi, kiedy ostatnim razem zrobiłeś coś pożytecznego? Już od jakiegoś czasu ciągle odwalamy za ciebie brudną robotę. Ogarnij się człowieku. Chciałeś się do nas przyłączyć? To pewne zasady obowiązują. - odpowiedział mi przywódca naszej grupy - Zayn.
-Przecież robiłem wszystko co chciałeś. Rozumiem pobicie,kradzieże,napaście... ale żeby zabijać niewinne osoby? - zbulwersowałem się.
-Chcesz pójść do pierdla za ostatnia akcje, chcesz?! - spytał się. - Nie? To kurwa zrób to co ci mówię i zastrzel tego idiotę.
-Nie ma co się starać Zayn... on i tak tego nie zrobi, za bardzo się boi. - Odezwał się drwiącym głosem Liam, kolejny członek gangu. Mój oddech z każdą sekundą robił się coraz mocniejszy.
-Oj Tomlinson, widzisz, świat jest okrutny. Nie ma ludzi idealnych, ale przynajmniej się starają. Ty nie jesteś nawet na tyle odważny, żeby uratować swoich przyjaciół. Trudno, jak sprawy się wydadzą polecimy wszyscy, co do jednego. - mulat mówił to patrząc się mi prosto w oczy. - Idziemy. - oznajmił, a kilkanaście innych osób zebranych w naszej "kryjówce" znajdującej się w starej ruderze na pobrzeżach miasta zaczęło podążać w stronę wyjścia. - Zawiodłem się na tobie. - rzucił po cichu do mnie i wyszedł, a ja usiadłem na starej, spróchniałej już ławce.
-Zostawili mnie. - powiedziałem sam do siebie. - Zostawili...- nawet mój najlepszy przyjaciel, Zayn. Z czasem tracę wszystkich najbliższych. Mamę, Tatę, Zayna, Liama. Od 19 roku życia mieszkam sam. Jestem zdany tylko i wyłącznie na siebie. Na początku kompletnie sobie nie radziłem, można powiedzieć, że teraz jest dużo lepiej. To dzięki nim. Pomogli mi. Malik mi pomógł. A dzisiaj wszystko się posypało. Nie chcę takiego życia. Nie dam się już sobą więcej pomiatać.
Wróciłem szybko do domu, który znajdował się mały kawałek od miejsca mojego pobytu. Wsiadłem w stary samochód samochód matki , nacisnąłem na gaz i pojechałem, żeby raz na zawsze pokazać im, że nie jestem jakąś tam zwykłą, bojącą się 'ciotą'. Wszystko było już wcześniej zaplanowane, musi się udać.
Nagle poczułem, że pod moją nogą coś wibruje, zobaczyłem, że leży tam dzwoniący telefon. Schyliłem się szybko, aby go podnieść. W ułamku sekundy ujrzałem, że mój samochód zaraz zderzy się z ogromnym tirem. Momentalnie podskoczyło mi ciśnienie. Starałem się wykręcić, lecz nie było na to czasu. Poczułem ukłucie w brzuchu, oraz coś ciężkiego uderzającego mi w głowę. Potem była już tylko ciemność...
~
Obudziło mnie jaskrawe światło. Otworzyłem oczy, nie ujrzałem nic oprócz białego pomieszczenia, w którym się znajdywałem. Po ponownym zamknięciu i otworzeniu moich powiek znalazło się przede mną metalowe łóżko, obok którego stała szafka nocna z małą zakurzoną lampką. Na przeciw łóżka stała biała komoda z najróżniejszymi przyrządami lekarskimi. Czy to był pokój szpitalny?
Nie wiedziałem, co się dzieję. Nagle do pomieszczenia weszła jakaś kobieta z teczką w rękach. Stanęła obok łóżka. Dopiero teraz zauważyłem, że ktoś w nim leży. Podszedłem bliżej. Chciałem zapytać się pielęgniarki, co tutaj robię, gdy nagle zakręciło mi się w głowie. Nie mogłem ustać na własnych nogach. Zrobiło mi się czarno przed oczami. O co chodzi?
W łóżku leżała osoba. W łóżku leżałem ja. Oparłem się plecami o ścianę, aby trochę uspokoić wszystkie moje myśli. Po paru minutach kobieta wyszła, a ja powoli wstałem, żeby jeszcze raz spojrzeć na chłopaka. Zacząłem sobie wszystko po kolei układać. Miałem wypadek. Ale dlaczego teraz tutaj stoję? Dlaczego widzę swoje ciało na łóżku? Może to jakaś ukryta kamera? Może ten ktoś jest tylko do mnie podobny? Ta cała sytuacja jest jakaś nierealna.
Z moich rozmyśleń wyrwała mnie pikająca aparatura. Nie wiedziałem co robić. Urządzenie stawało się coraz głośniejsze. Myślałem, że głowa mi zaraz eksploduje. Do pokoju wbiegło dwóch lekarzy i pielęgniarka. Nie wiedziałem, co się dzieję. Uklęknąłem i zasłoniłem swoje uszy. To było nie do zniesienia. Wszystko stało się znaczeni głośniejsze, a ja już nie wytrzymywałem. Po chwili nastała cisza. Otworzyłem oczy i wstałem z podłogi. Dopiero teraz zobaczyłem, że na kardiomonitorze nie ma niczego, oprócz jednej, ciągłej kreski. Lekarze wyszli. Pielęgniarka zaczęła odczepiać od chłopaka kroplówkę. Wyszedłem na korytarz i zobaczyłem, jak jeden z lekarzy rozmawia z mężczyzną w średnim wieku. Musiał tu siedzieć od dłuższego czasu, miał podkrążone oczy. Po chwili zaczął płakać. Usiadł na krześle i zasłonił swoją twarz dłońmi. Podszedłem do niego.
-Przepraszam, wie pan może, co to za szpital? - zapytałem po chwili.
Czekałem na odpowiedź, ale mnie całkowicie "olał". Jakby wcale mnie tu nie było. Po paru minutach prób poznania odpowiedzi dałem sobie spokój i podbiegłem do jednego z lekarzy.
-Przepraszam! - spojrzał w moją stronę, podniósł rękę i zaczął do kogoś machać. Zachowywał się, jakby mnie nie zauważył.
-Proszę pana...- zacząłem ponownie. Lekarz uśmiechnął się i skierował się wprost na mnie. Chciałem się odsunąć, ale on był już za mną. Znów zaczęło mi się robić gorąco i ciemno przed oczami. Zacząłem krzyczeć, lecz nikt tego nie zauważał. Nikt nie słyszał. Wbiegłem do małego pokoiku, tego samego, w którym się obudziłem. Ciało chłopaka, leżącego w łóżku było zakryte pościelą. Podszedłem powoli i odkryłem kawałek pierzyny tak, aby zobaczyć jego twarz. Teraz już miałem pewność. To byłem ja. To ja jestem tym chłopakiem. Ja, Louis Tomlinson właśnie umarłem.
Tak więc zaczynamy przygodę z nowym opowiadaniem! Jak Wam się podoba prolog? :) Może chociaż trochę Was zaciekawił. Na początku powiemy wam jeszcze, że bloga prowadzimy we dwie - Zuzia i Kasia. Mamy nadzieję, że będzie on w miarę normalnie funkcjonował, do zobaczenia!
Fajnie się zaczyna. Jutro do 16 chcę widzieć kolejną część.
OdpowiedzUsuńPowiem jedno : WOOOOW!!!
OdpowiedzUsuńNo to teraz zgadnij gdzie jest moja szczęka... leży na podłodze, a oczy mi zaraz wypadną. Szykuję się na paranormalne opowiadanko... lubię takie ;)
OdpowiedzUsuń